Poszerzenie pola walki – Michel Houellebecq

Warto, szczególnie wtedy gdy ma się pracę związaną z IT.

U Houellebecq’a lubię charakterystyczny rytm jego powieści. Powolutku, napędzani oparami humanizmu, jesteśmy pchani ku górze. W tym samym czasie, autor podpina nam do nóg kowadło – jakieś 10 ton żelaza. W kolejnym kroku, z przygotowanym uprzednio gruntem, wystarcza mu zaledwie jedno zdanie by grzmotnąć nami o ziemię. Houellebecq aplikuje ten zabieg na tyle dyskretnie, że pozwalamy się uwieść opowieściom o tym, jak “wielcy” jesteśmy.

Ale, mimo tego że lubię twórczość Houellebecq’a, odradzam czytania tej pozycji w długie, zimowe wieczory. Przynajmniej nie w naszym klimacie – chwilowe uczucie depresji gwarantowane. Warto wyrobić się z tą książką w lecie, gdy na dworze jeszcze świeci słońce i można naładować akumulatory. Idealnie, gdy uda się to zrobić zaraz po południowej lekturze.

A wszystkim tym, którzy są głodni wrażeń depresyjno-nihilistycznych, polecam oczywiście resztę polskich tłumaczeń Houellebecq’a.